FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Opowiadanie Rozdział 6. Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Kyo
Administrator
Administrator



Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraśnik

PostWysłany: Czw 13:59, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdział VI ~~> Problemy Na Tatooine
Gdy Scorp spał, w tym czasie Coulter kodował w małym T3-M4 wszystkie informacje o statku mówiąć
- Podczas gdy mnie nie będzie, uważaj na Scorpa i pilnuj wszystkiego, ja postaram się jak najszybciej wrucić-- Powiedział Coulter, po czym założył Szatę, której przypominał wieśniaka, chciał w tej sposób wmieszać się w tłum, wyszedł ze statku, żegnając się z robote, po czym zniknął we mgle połączonej z dymem piachu po odlatujących statkach. Hangar wyglądal w miare schludnie, wszędzie roiło się od przedstawicieli różnych ras, próbujących każdemu wcisnąć jakiś sprzęt, Coulter wyszedł z Hangaru, i pierwsze co to udał się do baru u Jabby.na górze była tabliczka z napisem "zakaz wstępu dla JEDI!!!" Coulter jednak zaryzykował.
W środku aż roiło się od róznych stworów, mniejszych jak i większych, szczególnie przeważała Liczebność Twill'eków, byłi tam i łowcy nagród ja i tancerki na podestach. Coulter usiadł obok jakiegoś przyjemniaczka który się podlizywał kazdej nowo napotkanej Twill'ekańskiej dziewczynie.
- Moge się przysiąść?- Powiedział Coulter
-a Prosze, prosze, chętnie, postawic ci coś?, Zobacz jakie tutaj ponętne ciala chodzą, zapewne chciałbyś którąś mieć wyłącznie dla siebie-Powiedział męszczyzna
- Wiesz co?, może sie jednak napijemy czegoś??, co ty na to? -- Powiedział Coulter, ale odnośnie piękności to męszczyzna miał racje, sam piękności chodziły po tym barze, Co prawda Twill'eki, ale piękne,w pewnym momencie,podeszła do Coultera i tajemniczego męszczyzny barmanka. była to Kobieta, nie wysokiego wzrostu, ale piękna jak anioł. Podeszła do nich i zaczeła
-Cześć przystojniacy, -- Powiedziała z humorem, miło nastawiona dziewczyna,- co dla was będzie chłopaki?, bo zaraz mnie szef pogoni ze zaczepiam klientów
- Hah -- Uśmiał się facet, Coulter natomiast odpowiedział
- Ja poproszę, Karakański specjał - Odpowiedział Coulter,
- Już się robi chłopaki -Powiedziała Barmanka, poczym odeszła i ruszyła w strone lady
- TO I JA POPROSZE TEŻ KARAKAŃSKI SPECJAŁ -- Wrzasnął męszczyzna, az wszyscy zwrócili na niego uwage
- opanuj się człowieku, nie przyciągaj zbytnio uwagi -- rzekł oburzony Coulter


(tym czasem na mrocznym Jastrzębiu)
Po obudzeniu Scorp, spostregł że nie ma Coultera na statku, wstał otrząsnął się, ujżał Droida, majsterkującego przy obwodach
-T3-M4, gdzie jest Coulter??--Powiedział mocno zdezorientowany Scorp
- Driuuu Driiii Driuuuu -Odpowiedział Robocik
-Co?! jakto poszedł??, tak poprostu? -- Odpowiedział, - no nie, musze iśc i zobaczyć co kombinuje--Dodał po chwili Scorp, poczym się ogarnął i wybiegł ze statku



Coulter podczas rozmowy dowiedział się że uw tajemniczy męszczyzna był kiedy bardzo znanym rycerzem Jedi,ale że jako była Wojna klonów,cały swój dobytek stracił i nie miał co powracać do dawnych czasów.Wiódł życie spokojnego osobnika a od czasu do czasu, lubił sobie wypić, i zachęcał też Coultera do "nachlania się", lecz ten stanowczo odmawiał, lecz już troche był podpity
- Niee, ja juz nie moge, naprawde, dzięki ci -- Powiedział Coulter, odkładając szklanke na drugi koniec stołu
- Już wymiękasz?? -- Powiedzial męśzczyzna,- ja tam jeszcze bym z 2-3 szklanki wypił ale dobra
- Nie zmuszaj się, nie ma co --Powiedział, poczym, machnął ręką jakby miał zamiar przywitać kogoś
-Ha ha !, myslisz że na mnie to zadziała?, nie jestem głupim człowiekiem i niestety jestem odporny na moce jedi-powiedział męszczyzna
-(no to wpadłem) pomyślał Coulter. Nagle zobaczył zmierzającą ku nim, Postać Twill'ekańskiej barmanki, była to barmanka która ich obsługiwała, dziewczyna powiedziała przyjemnym głosem
- To jak chłopaki, jeszcze po jednym?--Powiedziała i cierpliwie czekała na odpowiedz
- NIee, my już podziękujemy--Powiedzial Coulter
- To wspaniale, zaraz przyniose wam rachunek chłopaki-Powiedziałą poczym żwawo ruszyła w kierunku lady. W momencie, kiedy odchodziła, upuściła pewien wisiorek, który był skąś znany Coulterowi, to o nim opowiadał mu Scorp. Na wisiorku była piękna jak anioł dziewczyna z rasy Twill'ek, w żółtej obramówce.
(znalazłem ją, to jest Shaov, Scorp bedzie zachwycony) pomyślał Coulter
Gdy dziewczyna wracała z rachunkiem, Coulter nachwile ją zatrzymał aby zapytać
- Czy ty nie jestes przypadkiem Shadov??-- Powiedział
- Skąd znasz moje imię??,kim jestes i czego chcesz ja nic nie mam, nic nie zrobiłam--Powiedziała zdenerwowana Shadov
- Spokojnie, nie bój się, nic ci nie zrobie--Powiedział spokojnym głosem Coulter, - Zapewne znasz Scorpa??, tego Jedi, przyleciał tutaj ze mną, szuka cię, ponoć możesz mu w jakiś sposób pomóc-- Powiedział Coulter
-Scorp?, a w co on się znowu wpakował??--Odpowiedziała
- Za dużo by mówić,On czeka na ciebie na pokładzie mrocznego Jastrzębia
- TO w takim razie chodzmy, akurat kończe prace, pójde do szefa-- Powiedziała ShadoV
- Nie ma na to czasu-- Odpowiedział Coulter, poczym złapał ShadoV za ręke i pociągnął w kierunku wrót prowadzących do wyjścia
mogą nas ścigać, może nawet już tu są, szukają nas--Powiedział
-Kto?, Kto nas szuka-- Wrzasneła ShadoV, poczym zaczeła się szarpać i wyrywać
W tym momencie wparował Scorp do baru
- Tu jesteś Coulter, już myslałem że cię nie znajde, Shadov??, czy to naprawde ty??-- Powiedział Onieśmielony Scorp
- Scorp??, to naprawde ty?, wez mnie zabierz od tego drania, szarpał mną -- Powiedziała Shadov
- Spokojnie ShadoV, on jest ze mną, choć na pokład statku, musimy porozmawiać--Powiedział spokojnie Scorp, czekajac cierpliwie na odpowiedz dziewczyny
-Wporządku-- Powiedziała ShadoV
-to chodz z nami--odpowiedział Coulter, ale w momencie gdy już wyszli z baru, przed nimi stała cała chmara szturmowców Desolousa, z Darthem Bandonem
-Stać!!,jesteście otoczeni, nie ruszajcie się a może oszczędzimy was, Coulter, idziesz z nami-- Odpowiedział Bandon
-Nigdy, nie weżmiecie mnie żywcem, nie poddam się--Odpowiedział wrogo nastawiony Coulter, nigdy nie wróce do was, tam nigdy nie otrzymałem tego co tutaj--powiedział, chwile puzniej odwracając się głową w strone ShadoV, Scorpa
-W takim razie umrzecie wszyscy HAHAHAHA !!!, nikt mnie nie pokona-- Wrzasnął Bandon
-Jesteś Pewny??-- Odezwał się nieznajomy głos, w tym momencie z baru wyszła postać zakapturzonego męszczyzny, z którym Coulter sobie popijał pod nieobecnośc Scopra
- Jestem Ludo Kresh, pamiętasz mnie??, przetrzymywałeś mnie w statku, uciekłem z dantooine, podczas wojy klonów, i poraz kolejny się spotykamy, wtedy mnie nie pokonałeś, a co dopiero teraz, gdyż moja moc się powieliła znacznie--Powiedział Ludo Kresh
-A więc zobaczymy, jak ci teraz pujdzie, Sturmowcy, DO ATAKU!!!!!
zaczeła sie strzelanina, na szczęscie Coulter i Scorp odpalili swoje zabawki wczesniej, i zdąrzyli odbić kilka pocisków. Ludo stał ze Staffem, Mieczem któremu z dwóch stron ostrza połyskiwało i jażyło się Pomarańczowe światło. Ludo stał i osłaniał ShadoV, która stała jak wryta i nie wiedziała czy stać nieruchomo, czy zaryzykować i uciekać.
Scorp i Coulter rozprawili sie w mik ze wszystkimi, pozostał tylko Darth Bandon
- Oni byli słabi, ja w porównani do nich to Mistrz, nie uda się wam, nawet waszej 3 pokonać mnie HAHAHAHA!!!!-- Powiedział poczym złowieszczo wybuchnął śmiechem Bandon
- Coulter, Scorp, bierzcie dziewczyne i uciekajcie, ja z nim stocze pojedynek-- Powiedział, i odrazu w tym samym momencie ruszył na przód
- No co ty?, zwariowałeś, będziemy walczyć razem--Powiedział Coulter, poczym stanął ramie w ramie z Ludo
- Uciekajcie, nie macie z nim szans, bierzcie dziewczyne, ja sobie poradze, pózniej do was dołącze--Powiedział, poczym żwawo ruszył w strone Bandona, słychac było już szczęśc mieczy swietlnych, mocy...
- Jeśli moge cos powiedzieć to... aaaa!!!! -- Powiedziała ShadoV, lecz nie dokończyła gdyż Coulter zaciągnął ją na pokład statku(bez skojażeń zbędnych xP), Scorp, też zdąrzył wbieć, podczas gdy mroczny jastrząb startował już
gdy się unosił, Ludo kresh w ostatnie chwile wybił sie w góre, unikając w tym momencie śmiertelnego ataku w klatke piersiową, wymieżaną ze strony Dartha Bandona, wybił się w powietrze i tym samym odleciał z Shaov, Coulterem i Scorpem w ostatniej chwili...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
 
 
Regulamin