Kyo
Administrator
Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 122 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraśnik
|
Wysłany:
Czw 13:58, 31 Gru 2009 |
|
Rozdział VII Wspomnienie o pierwszym Liderze Antharas
Podczas lotu w mrocznym jastrzębiu panowała głucha cisza, każdy zajmował sie czym innym. Nagle szczęśliwa ShadoV weszła do kabiny kapitana, gdzie aktualnie przebywał Scorp, podeszła do niego i powiedziała przyjaznym głosem
-Zapomniałam ci podziękować... za to co zrobiłeś, za ten ratunek--Mówiąc te słowa ShadoV pocałowała Scorpa w policzek, ten natomiast onieśmielony, odpowiedział
- Wporządku, nie ma o czym mówić, to był mój obowiązek,-- Po chwili dodał - tak sobie siedze teraz w ciszy i wspominam stare dzieje, jeśli nie masz nic przeciwko to pozwól że ci cos opowiem- Powiedział Scorp przekonującym tonem, aby Shad zaciekawić
- Słucham cię-- Powiedziała..
- Kiedyś, bardzo dawno temu, jak jeszcze nie byłem z tobą, jak jeszcze cię nie znałem, kiedy byłem mały, znałem pewnego człowieka, nazywał się Desolous... On jako pierwszy zapoczątkował powstanie klanu Antharas. W tamtych czasach był to człowiek młody, 20-letni, znał bardzo dobrze jasną ścieżke mocy, wspaniale władał mieczem świetlnym, był poprostu niewyobrażalnie dobrym człowiekiem, pomagał każdemu, poświęcał się dla tych osób. Był także Moim mistrzem, kiedy wstępowałem na droge Jedi, Desolous był wysokim człowiekiem, posiadającym liczne blizny i rysy na twarzy, spowodowane podczas wojny klonów, a jednak nadal był popularny. W pewnym momencie założył on klan pod nazwą Antharas
znajdowali się w nim członkowie tacy jak : Ayla Secura, Ploo kon, Kit Fisto. Jednak wszyscy wygineli podczas wojen... Desolous jako jedyny przeżył bitwe na coruscant. Nie długo póżniej, słuch o nim zaginął, wtedy zaczełem na własną ręke poszukiwania. Lecz dopiero po 3-4 latach złódnej wędrówki natrafiłem na ślad Desolousa. Odkryłem go na Planecie Kashykk, Planecie zamieszkanej przez rase Wookie, tam dopiero przy pomoc Chewbaccy znalazłem go, z trudem go poznałem, był cały siwy już, zarośnięty jak cholera, a najgorsze jest to że mnie nie pamiętał już
To już nie był ten sam człowiek, to już nie był mój mistrz, podczas wędrówki sam nauczyłem się kontrolować moc, władanie mieczem, ale wracając do tematu, Desolous uciekał przede mną, bał się, powiedział, Krzyczał ciągle do mnie "Odejść, nie chce cię tu widzieć !! "
bardzo mnie to zairytowało, ale dobra skoro "staruszek" chciał abym odszedł, to to uczyniłem, co prawda pełny smutku, ale uszanowałem jego wole.. oddaliłem się, i ruszyłem w strone statku, jednak gdy stałem obok wejścia, jakaś postać wyskoczyła z za krzaków, to był Desolous. Nie mogłem w to uwierzyć, on biegł wprost na mnie , w ręku miał miecz świetlny z którego połyskiwało czerwone światło, zaczął mnie atakować, ja... nie wiedziałem co miałem zrobić, więc podłołem próbe walki z nim, lecz jednak desolous był za silny dla mnie, w ostatniej chwili udało mi sie uciec. byłem oszołomiony, mój własny mistz biegł na mnie z mieczem w celu pozbawienia mnie życia. musiałem się bronić, zraniłem go w ręke, poczym szybko uciekłem z planety
- O Boże.. bardzo mi przykro z tego powodu, nie wiedziałam, wybacz..-- Powiedziała ShadoV smutnym głosem
- To jeszcze nic Ostatnia wiadomośc jaką się dowiedziałem o nim , był wstrząsająca. On... On.. On jest Moim Ojcem...
ShadoV zamurowało.... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|